Gigant

Był sobie. Tyle w sumie mogę o nim powiedzieć. No, po prawdzie, to mogę jeszcze dodać, gdzie był: we Lwowie, koło ulicy Bułgarskiej. Siedział w zaułku pod ścianą domu i bacznie nas obserwował, jak szukaliśmy konkretnego adresu.

Wygląd jego był doprawdy ciekawy. Mordka jak u tygrysa, z wysuniętym nosem; niechętny wyraz twarzy. Sam kot był ogromnych rozmiarów, coś jak półtora mojego buta (a noszę rozmiar 47/48). Do tego niezwykle puszysta sierść powiększała go jeszcze bardziej. W sumie to "puszysta" nie jest najlepszym określeniem, bo kojarzy się z czymś miłem w dotyku. A w rzeczywistości to wyglądało bardziej jak oklapła szczotka do butelek. Nie miał zbyt obfitego futra.

Jako że się nam spieszyło, nie mieliśmy czasu na dokładniejsze oględziny Giganta. Okazało się, że to nie był właściwy adres, i ruszyliśmy szukać dalej.

Powrót

Galeria

fotka

Dodaj komentarz