Czarnula

Łagiewniki Nowe, gdzie z rodzicami budujemy dom, to praktycznie wieś. Położona blisko wielkiego miasta, to prawda, ale jednak wieś. Dwie drogi na krzyż (co prawda asfaltowe), domki jednorodzinne, pola, lasy...
Takie tereny to wymarzone miejsca do życia dla dzikich kotów. Jednym z nich jest Czarnula. Jak nietrudno się domyślić, ma czarne umaszczenie - ale to kompletnie czarne, jak tabaka w rogu. Jej futro jest lśniące (o ile akurat nie wytarzała się w piachu), wygląda więc całkiem ładnie. Po jakimś czasie odkryliśmy, że przy dobrym oświetleniu widać wśród sierści rudawe przebłyski.
Kolejną rzeczą, którą niełatwo zauważyć, jest fakt, że Czarnula ma zeza rozbieżnego. Od pierwszego spotkania coś w sposobie patrzenia mi nie pasowało, ale dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że nie patrzy oboma oczami w jednym kierunku. Nie jest to wielka wada, niemniej jest to jedyny kot z zezem jakiego spotkałem.

Czarnula przybywała do nas na działkę w jednym celu: by miauczeć tak długo, aż dostanie coś do jedzenia. Podobnie zachowywała się Koto-tchórzliwa-wampirzyca, jednak ta druga przymilała się i dawała pogłaskać. Natomiast Czarnula jest niesamowicie dzika - zawsze trzyma bezpieczny dystans, a dotknięcie jej jest praktycznie niemożliwe. Jedyny przypadek, kiedy podchodzi do człowieka, to wtedy, kiedy obok niego leży jedzenie. Jednak i wtedy zestresowana kotka stara się ograniczyć czas przebywania w okolicy dwunoga do minimum - zazwyczaj podbiega, chwyta jedzenie i ucieka kawałek dalej, gdzie je i obserwuje, czy ktoś się nie zbliża.
Kiedy Czarnula się trochę na nas poznała, potrafiła nie uciekać z jedzeniem, tylko pożerać je blisko nas, jednak zawsze zachowywała najwyższą czujność. W takich przypadkach próbowałem czasem ją pogłaskać, ale kończyło się to zawsze natychmiastową "teleportacją" kota o kilka metrów.
Potrafiła też przyjść na działkę bez wyraźnego celu spożywczego. Kręciła się trochę tu i tam, wylegiwała na różnych powierzchniach i uciekała przed aparatem fotograficznym.

Co najmniej raz w czasie od rozpoczęcia budowy była w ciąży. Prawdopodobnie właśnie Czarnula jest matką kociaków, które znalazły się u Dynków (sąsiadów) na górze w stodole (w tym Małego). Niemniej, te koligacje rodzinne nie zostały całkiem potwierdzone.

Styczeń 2009. Przez wiele miesięcy nie widzieliśmy śladu kotki. Jednak któregoś dnia Czarnula przyszła pod bramę naszej działki i zachęcała, by ją nakarmić. Ślicznie wyglądała: czarne zwierze wśród śniegów. Nadal nie była oswojona. Niestety, nasz pies ją zwąchał i po dobiegnięciu do bramy odstraszył kotkę swym wściekłym ujadaniem.

Prawdopodobna rodzina:
"Mąż": Wędrowiec
Syn: Mały

Powrót

Galeria

fotka fotka fotka fotka fotka fotka fotka fotka fotka

Dodaj komentarz